Do Edka Dochody i po dalsze przygody

Autostopem przez Ukrainę, Krym, Mołdawię, Rumunię i Bułgarię do Turcji. Ukraina dała w kość, autostop szedł jak po grudzie. Odessa oczarowała przepychem i rozpadem, Krym przegrzał – stopa przez morze nie złapaliśmy. Tyle samo ile wydaliśmy na Ukrainie los zwrócił w postaci zwitka dolarów znalezionego na drodze. Ani mniej, ani więcej – byliśmy z Ukrainą kwita.

"Nie wiemy ku czemu zdążamy. Wiemy tylko, że wyruszyliśmy w długą podróż. Dopiero gdy znajdziemy się u kresu drogi odnajdziemy przyczynę, dla której się w nią wyprawiliśmy, choć może się ona rozciągnąć na wiele pokoleń. W ten sposób zawsze znajdujemy się w stanie płodowym, wiele z tego, czego znaczenia nie dostrzegamy dzisiaj, objawi nam swój sens przy następnej krzyżówce. Nawet najdrobniejsze, pozbawione znaczenia wydarzenie może okazać się warunkiem koniecznym czegoś, co nastąpi."
Jostein Gaarder, Świat Zofii

Na tej części wyprawy byliśmy w trzy osoby – dołączył do nas młody reżyser, Dominik Judka. Pewien prosty, mołdawski pasterz, który zaprosił nas i ugościł, powiedział mu słowa, które mną wstrząsnęły: “Rób filmy, które poruszają duszę; filmem można duszę leczyć albo ją zabijać. Rób to, co wartościowe bez względu na to, czy wielu to skrytykuje.”

Z dużymi przygodami wreszcie dotarliśmy do Turcji, by ponownie spotkać Edka Dochodę. Nie był już tak radosny jak rok wcześniej, rodzinne zgryzoty nie dawały mu spokoju. Na czas mojego i Dominika pobytu w Gruzji jego dom stał się gościną dla Przemka. Był to pierwszy krok Przemka w dorosłość. Sam pojechał do Grecji przedłużyć wizę i sam zorganizował sobie czas. Uczestniczył w polowaniach, pomagał w restauracji, uczył się tureckiego. Duże wsparcie dostał od Antoniego Wilkoszewskiego, choć na polowania zamierza jeździć tylko z aparatem zamiast strzelby.